Polska Hekatomba
Data zbrodni:
Miejsce zbrodni: zobacz na mapie
Ofiary:
Sprawcy:
Okoliczności zbrodni:
13 września 1939 r. do obozu Grenzdorf skierowano pierwszy transport ok. 70 Polaków. z więzienia w Victoriaschule.
Więźniami obozu byli głównie przedstawiciele polskiej inteligencji z Gdańska, duchowni oraz grupa 30 Żydów, wysłana tam na przełomie lipca i sierpnia 1940 r. Żydzi zostali skierowani do pracy w kamieniołomach oraz w pobliskiej żwirowni. Ich zadaniem było rozbijanie wielkich głazów i dalsza ich obróbka na kostki bazaltowe; mniejsze odłamki skalne wykorzystywano do produkcji żwiru. Cała praca, włącznie z transportem dużych głazów, była wykonywana ręcznie. W obozie mordowano Żydów na różne, wymyślne sposoby. Jedną z metod było urządzanie tzw. polowania – polegało ono na strzelaniu do grupy więźniów, którym wcześniej kazano iść do baraków. Innym razem przywiązywano im do pleców ciężkie kamienie i kazano wdrapywać się na drzewo, bijąc ich przy tym kijami. Kiedy opuszczały ich siły, topiono ich w bagnie w lesie. W podobny sposób ginęli, kiedy nadjeżdżający z kamieniami wózek odcinał im rękę, którą z rozkazu pilnujących esesmanów musieli położyć na szynach. Do połowy grudnia 1940 r. większość Żydów została wymordowana.
19 marca 1940 r. do Grenzdorf z KL Stutthof wysłano Alfa Liczmańskiego. Został zabity następnego dnia.
Warte odnotowania:
w 1917 r. Alf Liczmański wraz ze Stefanem Mirau założyli w Gdańsku tajne Towarzystwo Filaretów, a 3 marca 1935 r. został harcmistrzem gdańskiej Chorągwi Harcerzy. Jeszcze przed wojną był pod stałą obserwacją tajnej policji gdańskiej. Wybuch wojny zastał Liczmańskiego w Gdyni, gdzie próbował zorganizować Ochotniczy Wojskowy Oddział Harcerzy Gdańskich. Po upadku miasta bezskutecznie usiłował przedostać się w głąb kraju. Wkrótce potem został aresztowany i osadzony w więzieniu w Victoriaschule, a następnie w Neufahrwasser (Nowy Port), skąd skierowano go do obozu Stutthof. Tu wśród więźniów organizował życie kulturalne i samopomoc. Nie udało się go złamać nawet specjalnymi torturami. Zbigniew Nielepiec, w listopadzie 1939 r. skierowany do obozu Grenzdorf, wspominał: „Kiedy przebywałem w Grenzdorfie, było tam kilkuset więźniów, maksimum 600 osób. Ten obóz znany był już wtedy z okrucieństwa, był tam SS-man, który nazywał się Bazyl. Jego specjalnością były ćwiczenia gimnastyczne przed rannym apelem, rzucanie ludzi na ziemię. Później biegł on wzdłuż szeregu i czyja głowa była wysunięta – kopał. Niektórzy byli zatrudnieni w kamieniołomach, inni chodzili do lasu, a myśmy chodzili rozbierać barak w lesie. Warunki w Grenzdorfie były bardzo ciężkie. Wykończono tam w pierwszym rzędzie jak się dowiedziałem księży i Żydów”.
Bibliografia:
Archiwum Muzeum Stutthof, Relacje i wspomnienia, relacja Z. Nielepca, t. 6; relacja A. Pillatha, t. 9; relacja J. Starzyńskiego, t. 4.
Autor: Danuta Drywa